Trudności z BLW? Bez obaw! Doświadczone mamy podpowiadają jak sobie z nimi poradzić

Rozszerzanie diety niemowlaka metodą BLW (Bobas Lubi Wybór) na pierwszy rzut oka wydaje się być sposobem doskonałym. Dziecko samo zajada zdrowe smakołyki, wyrabiając przy tym cenne umiejętności manualne, a Ty masz chwilę odpoczynku i możliwość spożycia ciepłego posiłku.

Kiedy jednak lepiej wgłębisz się w temat, to szybko zauważysz kilka spraw, które mogą okazać się problematyczne. Bałagan, ryzyko zadławienia, reakcje otoczenia, wątpliwości czy dziecko się najadło, wygórowane oczekiwania – to tylko niektóre z nich.

Zamiast sięgać w panice po łyżeczkę i słoiczek sprawdź co mają do powiedzenia mamy, które wprowadzając BLW u swoich pociech napotkały podobne przeszkody i skutecznie sobie z nimi poradziły.

Praktyczne porady od znanych mam-blogerek

Wprowadzanie stałych pokarmów do diety to ważny etap rozwoju Twojego malucha. To także wyzwanie dla Ciebie, szczególnie jeśli planujesz powierzyć kontrolę nad jedzeniem dziecku. Dziecku? To przecież 6 miesięczny bobas! Jakim cudem ma sam jeść całe warzywa jeśli nie ma jeszcze zębów? Na pewno się zadławi. A ten bałagan? Mało mam roboty, żeby jeszcze jej sobie dodawać?

W głowie każdej mamy pojawiają się problemy i wątpliwości. Jednak, jak to często bywa, praktyka czyni mistrza. Z czasem można wypracować całkiem niezłe rozwiązania, które może nie wyeliminują, ale znacznie ułatwią radzenie sobie z trudnościami BLW. O takie właśnie praktyczne rozwiązania poprosiłam kilka mam-blogerek, zadając im pytanie:

„Co sprawiało Ci największą trudność podczas stosowania BLW i jak sobie z nią poradziłaś?”

zadławienie

mama-carla

Mama Carla dzieli się na blogu swoimi sposobami na pogodzenie macierzyństwa i kariery zawodowej, co nie zawsze bywa proste.

BLW od samego początku było dla nas dość łatwe i intuicyjne. Córka od razu załapała o co chodzi, chwytała jedzenie, wkładała do buzi i połykała. Chętnie próbowała nowych rzeczy i rzadko się krztusiła.

Dwa razy zdarzyło nam się zadławienie, jednak byłam na to przygotowana – szybko wyciągnęłam Tosię z fotelika, ułożyłam poziomo główką w stronę podłogi i ręką złożoną w łódkę klepnęłam w plecy. Kawałek pokarmu od razu wyleciał, a córka wróciła do radosnej zabawy jedzeniem.

Bardzo ważne jest odpowiednie przygotowanie do takiej sytuacji – ja dużo czytałam i oglądałam filmiki. Trzeba zachować zimną krew i nie panikować. Aby ograniczyć takie sytuacje do minimum, polecam lekko rozgotowywać warzywa – tak, żeby z jednej strony dawały się zgnieść językiem o podniebienie, ale z drugiej też podnieść niewprawnymi paluszkami do buzi.

bałagan, przestawienie się na luz i swobodę

marta-duszynska

Marta Duszyńska na swoim blogu TOMI & TOBI pisze o rodzicielskim stylu życia i wychowywaniu dwóch synów Tomasza i Tobiasza.

Z racji, że jestem absolutną pedantką i wielbicielką porządku na pierwszym miejscu postawiłabym problem z zaakceptowaniem bałaganu. Nie mogłam spokojnie patrzeć, jak mój syn brudzi dosłownie wszystko. Kawałki jedzenia znajdowałam na podłodze, ścianach czy nawet kanapie. Widząc jednak zadowolenie z tej metody karmienia naszego Tomka, nauczyłam się głęboko oddychać i przymykać oko na nieporządek.

Kolejnym problemem było dla mnie przestawienie się mentalne z dotychczasowej szkoły rozdrabniania i dobitnego selekcjonowania dań, na luz i swobodę. Starszego syna karmiłam zgodnie z wytycznymi dietetyków, młodszy od małego wiedział co to niekrojone brokuły, marchewka czy nawet kukurydza. Brak zębów nie przeszkadzał mu w konsumpcji, co mnie matkę oczywiście cieszyło. Kiedy inne mamy wprowadzały papki z marchewek, mój syn uczył się jeść je w całości.

Moje obawy o zakrztuszenie szybko odstawiłam na bok widząc, że maluch świetnie sobie sam radził.

Dziś nie wyobrażam sobie innej metody karmienia maluchów. Uważam ją za najzdrowszą i najbardziej naturalną formę wprowadzania stałych posiłków.

zwyczaje żywieniowe w żłobku

justyna-adamczewska-kolasa

Justyna – inżynier budownictwa i zakręcona mama Hani, prowadząca bloga hahanka.

Przygodę z BLW zaczęliśmy dość szybko, bo w 6 miesiącu. Od początku zaczęliśmy z problemami, bo córka chodziła już do żłobka. Pani posłuchała moich „widzimisię” na temat karmienia i pokiwała bez zrozumienia głową. Prosiłam tylko, żeby nie dawano jej papek w żłobku. Miała moje mleko i planowałam rozszerzać jej dietę zgodnie z BLW w domu. Przy tak małym dziecku nie widziałam potrzeby podawania jej czegoś innego jak mleko podczas pobytu w żłobku.

Szybko okazało się, że mimo potakiwania Panie robią co innego. Hania była szczupła, a mnie brano za wariatkę, więc trzeba było ją dokarmiać marchewką na masełku. Odbierając ją widziałam ślady po papce w nosku albo na ubraniach. Na początku się irytowałam, ale dość szybko zrozumiałam, że w żłobku jest po żłobkowemu. Jak by każdy rodzic narzucał swój pomysł, to olbrzymia dezorganizacja gwarantowana.

Na szczęście udało się mimo papki i łyżeczki w żłobku zastymulować BLW w domu i nauczyć Hanię samodzielnego jedzenia. Pamiętam, że na roczek potrafiła już ślicznie jeść, a Pani ze żłobka uważała to za swój sukces 🙂

odkurzanie

joanna-jaskolka

Joanna Jaskółka, znana jako Matka Tylko Jedna, pisze o swoich zmaganiach z macierzyństwem i o życiu w samym sercu Mazur.

Jedną z największych trudności, która moim czytelniczkom sprawiła spory ubaw, było… odkurzanie.

Jestem leniuszkiem, więc postanowiłam, że zamiast składać i rozkładać folię pod krzesełkiem, będę po prostu resztki odkurzała i najwyżej wydam kilka złotych więcej na worki na śmieci. I odkurzałam, odkurzałam, odkurzałam. Był okres, że odkurzacz stał się naszym najczęściej używanym, stojącym na środku pokoju meblem.

Ale… przeczekałam, synek nauczył się jeść i kiedy wyciąga rączkę pełną jedzenia i zamierza nią rzucić w cokolwiek, dla mnie to znak, że koniec posiłku. No i poza tym przyszła ładna pogoda – możemy już jeść na dworze, a na dworze? Nie wiem, koty sąsiadów są bardzo szczęśliwe 🙂

brak aprobaty ze strony otoczenia

anna-kozlowska

Anna Kozłowska czyli BLW mama zaprasza po przepisy na zdrowe dania BLW dla najmłodszych i nie tylko, pozbawione cukru i białej mąki.

BLW było dla nas bardzo naturalne. Kiedy Filip skończył 6 miesięcy posadziłam go na ręczniku, a przed nim położyłam ugotowaną marchewkę i brokuła. Fascynacja z jaką dotykał i poznawał te pierwsze warzywa była magiczna. Kiedy czasem się zakrztusił nie panikowałam i synek zawsze radził sobie sam.

Największą zmorą było nasze otoczenie… Babcie Filipka były przerażone moimi „wymysłami”, bardzo bały się, że Filip „nigdy nie nauczy się jeść”, „będzie głodny bo wszystko spada na podłogę”, „będzie za chudy”. Najgorsze, że nasza pediatra też nie była zwolenniczką BLW. Na szczęście miałam za sobą lekturę książki Gill Rapley i Tracey Murkett oraz pełne poparcie męża. Cierpliwie tłumaczyłam czemu chcemy aby Filip jadł sam, ale czasem było mi naprawdę przykro.

Kiedy Filip skończył rok babcie odpuściły. Myślę, że przywykły do widoku umorusanego jedzeniem wnuka. Zauważyły też, że jedzenie jednak trafia do jego buzi, a i bałaganu coraz mniej.

bałagan

ania-trawka

Ania TrawkaNebule na swojej stronie dzieli się pedagogicznym doświadczeniem z innymi rodzicami i jak sama pisze wie o dzieciach prawie wszystko.

Ciężko jest mi udzielić jednoznacznej odpowiedzi, ale jeżeli miałabym wybrać jedną to byłby to bałagan po jedzeniu.

Nie jestem wielką miłośniczką lśniącego stołu, ale to co zostawało po obiedzie nadawało się dosłownie do zdrapywania. BLW na tyle nam się spodobało, że przestaliśmy na to zwracać uwagę i bez narzekania sprzątaliśmy.

Za pół roku czeka mnie znów ta sama przygoda z BLW i tym razem może jakoś inaczej sobie poradzimy np. będziemy kłaść jedzenie na macie z talerzem.

odmowa jedzenia i siedzenia na krześle

katarzyna-wasniewska

Katarzyna Waśniewska z bloga Wege BLW, gdzie zamieszcza przepisy i porady na bezmięsne dania BLW.

Moja trudność w podążaniu drogą BLW pojawiła się stosunkowo późno, bo dopiero w wieku ok. 1,5 roku, kiedy to mój synek – do tej pory jedzący chętnie sam i ze smakiem – zaczął odmawiać jedzenia i siedzenia w swoim krześle.

Bezustannie zastanawiałam się: Czy je wystarczająco dużo…? A on jadł niewiele, a bywało że czasem wcale przez cały dzień. Jesteśmy wegetarianami, więc tym bardziej stresowałam się, czy w jego diecie nie ma niedoborów… Na szczęście wciąż karmię go piersią, a cycusiem jak do tej pory nigdy nie pogardził. Kiedy podawałam do stołu, ignorował jedzenie i pruł prosto do mnie wołając „mama cycy”. Jedzenie pozostało nietknięte lub ledwo skubnięte. I tak przez wiele tygodni.

Co zrobiłam? Trochę spanikowałam i w efekcie próbowałem nawet karmić go łyżeczką i zachęcać do jedzenia. Działało słabo, no i strasznie źle się z tym czułam…

Wreszcie ODPUŚCIŁAM. Proponowałam jedzenie jak dotychczas, ale co i ile zjada z tego, co przygotowałam, pozostawiłam jego decyzji i znów zajęłam się swoim talerzem. I teraz jest tak, że jeśli nie zjada śniadania, zabieram je ze sobą na dwór i tam często wcina ze smakiem jaglankę, której w domu nie ruszy. Zimne bo zimne, ale co zrobić. Jeśli nie zjada obiadu, pakuję zupę w termos (Skip Hop) i też jemy na spacerze. Mniej sprzątania w domu, he he he 🙂 Jeśli nie zjada kolacji, zostawiam na stole lub krześle w zasięgu jego ręki. Często sięga po nią, kiedy zgłodnieje. Dodatkowo w ciągu dnia zawsze mam ze sobą kilka wartościowych przekąsek – zdrową kanapkę, suszone lub świeże owoce, warzywa pokrojone w paski, placki, naleśniki czy kotleciki warzywne pozostałe z obiadu. Daję mu takie przekąski do rączki w wózku (to nic że pełno tam okruchów i tłustych plam;) lub na placu zabaw.

Podsumowując, BLW jest proste, kiedy dziecko je chętnie. Gorzej, jeśli jest „niejadkiem”. Wtedy trzeba uzbroić się w cierpliwość i zaufanie, że to, co zjada, w zupełności mu na dany moment wystarcza, nawet jeśli są to 3 różyczki brokuła na dzień. Pod żadnym pozorem nie należy zmuszać ani nie zachęcać dziecka do jedzenia, bo to może przynieść efekt odwrotny do zamierzonego, a także złość i frustrację dziecka i naszą. Nie radzę też proponować deseru lub słodyczy w miejsce pożywnego obiadu z warzyw.

Dla wątpiących polecam książkę Carlos González „Moje dziecko nie chce jeść”.

gotowanie i sprzątanie

agnieszka-kudela

Agnieszka Kudela prowadząca bloga Spod kocyka, z zawodu konsultantka ślubna. Pisze o fotografii, rodzicielstwie, rozwoju osobistym, designie i projektowaniu wnętrz.

Największą trudność sprawiło mi gotowanie i sprzątanie.

Potrawy dla dziecka gotowałam bez dodatku soli, dodatkowo nasz synek jest alergikiem, przez co musieliśmy gotować mu zupełnie osobno. Początkowo większość jedzenia lądowała poza buzią i tacką krzesełka do karmienia, jedzenie było dla dziecka świetną zabawą, a dla mnie… poligonem do posprzątania i często głodnym dzieckiem które zjadło na prawdę niewiele.

Karmienie BLW okazało się dla mnie osobiście po prostu ogromnie czasochłonne, ale będąc na macierzyńskim i pracując nad swoimi projektami wieczorami starałam się odpowiednio planować dni tak, aby mieć czas na takie gotowanie 🙂

bałagan, silna reakcja alergiczna na jajko

joanna-baranowska

Joanna BaranowskaOrganiczni.eu, na którym pisze o ekologii w praktyce i zmaganiach z alergią u synów.

W wypadku starszego syna, kiedy dopiero się uczyłam tej metody, miałam problem z ogarnięciem bałaganu po jedzeniu. Na szczęście udało mi się znaleźć sposób – krzesełko do karmienia (łatwe do czyszczenia, popularny model z Ikei) ustawiałam na dużej ceracie, wszystko mogłam z łatwością umyć.

W wypadku młodszego syna przeszkodą okazała się jego bardzo silna reakcja alergiczna na jajko, która jest nawet groźna. Myślałam, że syn z niej wyrośnie, niestety – alergia się pogłębia i trwa do dziś (syn ma 3,5 roku). Bałam się, że będziemy musieli wszyscy zrezygnować z jedzenia jajek, po pierwsze, żeby nie robić Stefkowi przykrości, że czegoś nie może (a jest to egzemplarz wszystkożerny), a po drugie, żeby mu niechcący nie zaszkodzić.

Na szczęście okazało się, że dopóki syn nie dotknie jajka lub go nie zje, nie reaguje alergicznie (niektóre dzieci nie mogą nawet wdychać oparów jajecznicy). Od małego uczę go, że jajko mu szkodzi i że nie wolno mu go dotykać, Stefan ma to zakodowane. W zamian dostaje inne smaczne i zdrowe dania.

zachowanie cierpliwości

ewa-brzozowska

Ewa Brzozowska czyli Freelance Mama, godząca pracę grafika komputerowego z byciem mamą.

Najtrudniejsze dla mnie w rozszerzeniu diety metodą BLW było zachowanie cierpliwości, gdy Piotruś nie chciał jeść tego, co mu proponowałam. Rzucanie jedzeniem, wylewanie kaszki/zupy/wody na siebie, czy nawet zwykła odmowa specjalnie przygotowanego posiłku potrafią szybko wyprowadzić z równowagi.

Jak sobie z tym poradziłam? Przede wszystkim staram się nie stracić z pola widzenia celu, do którego dąży BLW – samodzielnego jedzenia. Dziecko musi się tego nauczyć, a zanim się nauczy, musi trochę nabałaganić. BLW to również zaufanie dziecku, by samo decydowało o tym, czy jest głodne. Czasem więc mimo najszczerszych chęci nie zje wtedy, kiedy tego chcemy.

Moim sposobem na to, by synek jadł, jest trzymanie się mniej więcej stałych pór posiłków. Karmię go też nadal piersią, więc pilnuję, by zwykły posiłek był przynajmniej godzinę po karmieniu. Gdy Piotruś nie zje wszystkiego, zostawiam talerz gdzieś w zasięgu, bo często po chwili zabawy lubi do niego wrócić i skubnąć co nie co. Obserwuję też, co najbardziej mu smakuje i często wracam do tych dań.

Jeśli chodzi o bałagan, to wystarczy zaopatrzyć się w dobrego mopa, a jeszcze lepiej, psa 😉

wygórowane oczekiwania

asia

Asia jedna z czterech współautorek bloga WegeBLW – strony z wegetariańskimi inspiracjami na dania BLW.

Dla mnie osobiście największym problemem w początkach BLW było moje własne nastawienie.

Zachęcona przez książkę, internet i znajomych, miałam w głowie wizję zajadającego wszystko malucha. W końcu książka obiecywała, że „nie wychowam niejadka”. Tymczasem moja córka co najwyżej bawiła się podawanymi przeze mnie smakołykami, często nie była w ogóle zainteresowana jedzeniem ich.

Musiało minąć sporo czasu, zanim zaakceptowałam fakt, że właśnie w takim tempie będzie u nas następować „baby-led weaning”, czyli, jak sama nazwa wskazuje, odstawienie od piersi sterowane przez dziecko.

Dopiero wtedy byłam w stanie czerpać prawdziwą radość przygody, jaką jest BLW: poznawanie nowych smaków, coraz sprawniejsze samodzielne jedzenie, kształtowanie własnego gustu, a wszystko to w tempie odpowiadającym dziecku, bez żadnej presji ze strony rodziców.

Co dla mnie było problemem?

Jeśli chodzi o mnie to najwięcej problemów i obaw miałam na etapie zbierania informacji, zanim jeszcze moja córka nauczyła się sama siadać i interesować tym co mamy na talerzach. Bałam się zadławienia, gigantycznego bałaganu, wątpiłam czy w ogóle będzie coś jadła czy tylko się bawiła i czy ta metoda się u nas sprawdzi.

Starszą córkę karmiłam tradycyjnie, łyżeczką. Powtórka scenariusza nie wydawała mi się kusząca (znowu zimny obiad!), to jednak była to bezpieczniejsza, bo już znana z doświadczenia opcja. Ale im więcej czytałam na temat BLW (polecam książkę Bobas Lubi Wybór), tym bardziej byłam pewna, że warto spróbować. Zdobyte informacje utwierdziły mnie w przekonaniu, że nie będę jej do niczego zmuszać, zdam się na jej naturalny instynkt.

Na szczęście moje obawy okazały się zupełnie niepotrzebne – Hela okazała się Bobasem Lubiącym Wybór. Chętnie próbuje nowych rzeczy, nigdy się nie zadławiła, opanowała do perfekcji chwyt pęsetkowy, dość sprawnie posługuje się łyżką i widelcem. Ma okresy, że je mniej, odsuwa talerz i wychodzi z krzesełka. Staram się wtedy nie panikować, chociaż nie zawsze jest mi łatwo zachować zimną krew. Są też dni, kiedy sama wciska mi lub starszej siostrze łyżkę i chce być nakarmiona.

Jej wybór, kilka razy mogę przecież nieco odbiec od zasad.

Podsumowanie

BLW to jedna z kilku rzeczy (tuż obok pieluch wielorazowych i nosidła ergonomicznego), które przegapiłam przy pierwszej córce, a których chciałam koniecznie spróbować z kolejnym dzieckiem. Wszystkie nowości jak na razie się sprawdziły i śmiało mogę stwierdzić, że warto eksperymentować.

Bardzo dziękuję wszystkim dziewczynom, które poświęciły swój czas na udzielenie mi odpowiedzi i pomoc w stworzeniu tego wpisu. Mam nadzieję, że będzie on dla Ciebie przydatny – rozwieje choć trochę Twoje wątpliwości, zachęci do spróbowania BLW. Każda z nas miała jakieś problemy, ale dała sobie z nimi radę. Jak sama widzisz, nie ma czego się bać.

A jakie są Twoje doświadczenia jeśli chodzi o BLW?

Jeszcze więcej dobrej treści?

Jeśli podobał Ci się powyższy wpis to koniecznie zajrzyj do 📅 Sezonowego Newslettera, który jest idealnym uzupełnieniem treści, które publikuję na stronie.

Ania Skulimowska

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Komentarze (16)

  1. Paulina

    Asia wspomniała o wygórowanych oczekiwaniach. Też się borykam z tym problemem i martwię się czy o by nie mam racji. Mam wrażenie, że ilość karmień piersią w ogóle nie spada na rzecz stałych posiłków A z zainteresowaniem jedzeniem jest różnie. Stąd moje pytanie w jakim miesiącu córka zaczęła „jeść”. Pozdrawiam Paulina

  2. Paweł

    Zastanawiam się jakim IQ należy się legitymować pisząc tak niebezpieczny tekst:
    „Dwa razy zdarzyło nam się zadławienie, jednak byłam na to przygotowana”
    Rozumiem, że po prostu gra Pani na loterii i namawia inne osoby do tego samego? Co jeśli za trzecim razem Pani lub czyjeś dziecko nie odkrztusi? Konsultowała to Pani z kimkolwiek z ratowników medycznych? Może oni Panią nieco oświecą.
    Wyrażenie „znane matki blogerki” nabrało właśnie dla mnie nowego znaczenia: niebezpieczne ignorantki.

    1. Myślę, że autorka tej wypowiedzi pisząc, że „była przygotowana” miała na myśli to, że wiedziała co w takiej sytuacji zrobić, żeby pomóc dziecku. Jak sama pisze, oglądała wcześniej filmy i czytała na ten temat. Nie zostawiła dziecka samego, pilnowała go i w odpowiednim momencie zareagowała. I do tego zachęca innych: żeby też byli przygotowani w razie czego.

      Udzielanie pomocy w przypadku zadławienia to ważna umiejętność, która może się przydać nie tylko przy rozszerzaniu diety metodą BLW. Przy karmieniu łyżeczką również może się zdarzyć. Ba! Zdarza się nawet dorosłym!

      Jedynym wyjściem, które na 100% eliminuje zagrożenie zadławieniem jest niejedzenie niczego. I niepicie, bo można się przecież zachłysnąć. Ale chyba nie tędy droga, prawda?

  3. Sylwia

    Moją zmorą był gigantyczny bałagan. I szorowanie potem podłogi na kolanach, zeskrobywanie łopatką ze stołu, namaczanie krzesełkowých zakamarków… Aha i zmiana ubranek po każdym posiłku, mimo oczywiście fartuszków. I dodatkowo sliniakow. Doszło nawet do tego, że unikałam podawania synowi stałych drugich śniadań i podwieczorów, dla wlasnej wygody proponując pierś. Byłam już naprawdę sfrustrowana tym za przeproszeniem burdelem. Jednak ani przez chwilę nie pomyslalam o rezygnacji z metody, bo syn chętnie i dużo zjadał, robił postępy w operowaniu sztuccami i kubeczkiem. Dziś ma 13 miesięcy, już nie balgani, tlumaczenie zeby cos odlozyl na stol zamiast zrzucac też przynosi efekty. Tak że dziewczyny, moja rada jest do d***, ale działa- przetrzymać, powtarzać sobie że nic nie trwa wiecznie. I nagle z dnia na dzień sytuacja się poprawi :).
    Pozdrawiam!

    1. Dzięki, mam podobne wspomnienia z usuwaniem resztek jedzenia 😀 Moje dzieciaki nie lubiły śliniaków i miałam kilka ubranek przeznaczonych do tego celu – po jedzeniu przebierałam je w czyste. Ale, tak jak piszesz, zaraz po roczku zaczynały same jeść sztućcami i bałaganu było coraz mniej!

  4. Bardzo fajny i przydarny artykuł. Mnie też nie ominęło kilka z powyższych, na szczęście nie wszystkie (jak alergie, więc tu trochę łatwiej).

  5. papu(sz)ka

    A co zrobić jak maluch (9mcy) nie jest zainteresowany warzywami, jedyne co je z ręki to chrupki i kiszone ogórki? Co do ogórkow to bardziej je ssie, a jak coś odgryzie to pluje, tak samo biszkopty, nic nie połyka, makaron wplata sobie we włosy, z brokula robi puree i płacze że rączkę ma brudną. Nie lubi się bawić jedzeniem, po kilku min jest znudzony. Poza tymi próbami dostaje zupę łyżką… bo nic by nie jadł.

    1. Z maluchami nie zawsze jest łatwo… Nie ma się co za bardzo przejmować – w takim wieku podstawą żywienia jest nadal mleko a stałe pokarmy to póki co takie urozmaicenie. Ale warto mu je proponować, za którymś razem może posmakują. Pamiętaj, że dziecko zwykle nie od razu zaakceptuje jakąś nowość, bardzo często wymaga to kilku podejść.

      Możesz poeksperymentować też z formą podania, robić rożne placuszki, babeczki, kuleczki itp. Jest sporo stron poświęconych BLW, z fajnymi przepisami i poradami. Ja polecam np. BLW mama, Szpinak robi blee czy Ala’Antkowe BLW.

      A co do zupy – mojej córce dawałam osobno gęste (na talerz, do jedzenia rączką) i rzadkie (do kubeczka i wypicia). Ale czasami wolała po prostu, żeby ją nakarmić. I to też jest ok. Nic na siłę 🙂

  6. Cieszę się, że tu trafiłam. Moje wątpliwości budzi żłobek, w którym mają być papki, a córka (obecnie 9 miesięcy) żadnej papki do buzi nie weźmie – jesteśmy na BLW i cały czas na piersi i już się boję jak to będzie :/

    1. Trudno mi dodać coś więcej niż napisała w swojej wypowiedzi Justyna, bo moje córki nie chodziły do żłobka.

      Myślę jednak, że warto porozmawiać z paniami, opowiedzieć o BLW. Może można tam przynieść swoje jedzenie? Często rodzice tak robią, nawet w przedszkolach. Jak będzie sama jadła to chyba jeszcze wygodniej dla pań? Moja córka mało jadła w przedszkolu i nadrabiała po powrocie do domu.

      Nie martw się na zapas, może będzie ok 🙂

  7. Fantastyczny wpis Aniu! Świetny pomysł – każdy rodzic odnajdzie w którymś z opisów swoje rozterki związane z BLW i zobaczy światełko nadziei ? a to czasem wystarczy aby nie ulec presji „łyżeczki”.

    1. Dzięki, właśnie o to mi chodziło 🙂

  8. oli

    Tez chcialam zapytac o wymioty. Wczoraj synek (6,5m) po raz pierwszy usiadl z nami do stolu i zajadal sie ziemniakami. Gdy tylko udalo mu sie cos polknac przy kolejnej probie odkrztuszenia wymiotowal (taki maly mleczny paw). Czy to sygnal ze nie jest jeszcze gotowy czy moze wlasnie tak ma wygladac nauka blw? Pozdrawiam

    1. Oli, wydaje mi się, że opisany przez Ciebie odruch jest jak najbardziej naturalny na początku BLW- Twój synek dopiero musi się nauczyć co to jest za jedzenie i co z nim robić. Moja córka często się krztusiła jak coś za głęboko włożyła, albo jak odgryzła za duży kawałek. Ale z czasem, gdy właśnie w ten sposób poznała swoje możliwości, zdarzało się to coraz rzadziej.

      W książce „Bobas lubi wybór” autorki pisały, że u małych dzieci odruch wymiotny wywoływany jest w przedniej części języka i dlatego o wiele łatwiej go spowodować.

      Myślę, że warto też spróbować czegoś o innej konsystencji -ziemniak jest dość suchy, kruszy się w buzi i te kawałki mogą za daleko wpadać. Możesz popatrzeć co na początek proponuje BLW mama.

      Obserwuj co mu pasuje a z czym warto jeszcze trochę poczekać.

  9. Ola

    Świetny artykuł!

    Czy nikt nie borykał się z problemem wymiotowania przy prawie każdym posiłku? Czy moja córeczka ma jakiś wyjątkowo rzadki problem?

    Z pozdrowieniami
    Ola

    1. Ola, napisz coś więcej – ile miesięcy ma Twoja córeczka? Co jej podajesz do jedzenia? Czy od razu zaczęłaś od BLW czy najpierw podawałaś jej papki? Czy zwraca dużo czy mało?