„Zamień chemię na jedzenie” – książka, dzięki której rozpoczniesz przygodę ze zdrowym odżywianiem

Początki przygody ze zdrowym odżywianiem bywają trudne. Ogrom różnych, czasami sprzecznych ze sobą informacji jest wręcz przytłaczający. Na czym najlepiej smażyć? Czy GMO jest złe? Nabiał szkodzi czy pomaga?

Warto więc w tym czasie zdać się na kogoś, kto poprowadzi po zawiłych ścieżkach chemicznych dodatków i pomoże rozwiązać odwieczny problem: co włożyć do koszyka?

Takim właśnie przewodnikiem jest Julita Bator i jej książka „Zamień chemię na jedzenie”.

zamien-chemie-na-jedzenie

„Zamień chemię na jedzenie”

  • autor: Julita Bator
  • wydawnictwo: Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
  • rok wydania: 2013
  • liczba stron: 286
  • oprawa: miękka
  • cena detaliczna: 32,90 zł

Uwaga! Jeżeli książka ta jeszcze nie wpadła w Twoje ręce, to mam świetną wiadomość. Na końcu wpisu czeka na Ciebie konkurs, w którym do wygrania będzie wymieniona w tytule pozycja.

Moja przygoda ze zdrowym odżywianiem

Jeszcze kilka lat temu niezbyt zwracałam uwagę na to co ląduje na moim talerzu. Co tam etykiety, liczył się smak! Mogłam sobie pozwolić na różne grzeszki, a moja waga i tak stała w miejscu – taki bonus od matki natury.

Sytuacja zmieniła się, kiedy dowiedziałam się, że jestem w pierwszej ciąży. Zrozumiałam, że to co jadłam, serwowałam także mojemu dziecku, któremu chciałam przecież zapewnić to co najlepsze.

Zaczęłam więc baczniej przyglądać się temu co jem i przede wszystkim szukać na ten temat informacji. Przyznam szczerze, że nie było łatwo. Nie wiedziałam, co kupować, czego unikać – działałam dość instynktownie kierując się w stronę naturalnych produktów.

Żałuję, że nie było wtedy na rynku książki „Zamień chemię na jedzenie”. Bardzo by mi się w tamtym czasie przydała. Po pierwsze, jako zbiór cennych wskazówek i informacji, których potrzebowałam. Po drugie, jako motywacja, życiowy przykład, że warto się tym tematem zainteresować.

Czy ta książka jest dla Ciebie?

Wszystko zależy od tego, co już wiesz o zdrowym odżywianiu.

Jeżeli zdrowa kuchnia nie ma przed Tobą tajemnic – nie używasz białego cukru, na obiad wcinasz quinoa z jarmużowym pesto, wiesz na czym smażyć (w ogóle jeszcze smażysz?), z zapartym tchem zgłębiasz najnowsze dietetyczne doniesienia lub szukasz typowo naukowych faktów czy ciekawostek – raczej nie znajdziesz w niej nic dla siebie. Lepiej poszukaj lektury dla bardziej zaawansowanych w temacie.

Jeśli jednak nurtują Cię takie pytania:

  • jak rozpocząć przygodę ze zdrowym odżywianiem?
  • dlaczego warto ograniczyć przetworzoną, sklepową żywność i wystrzegać się chemicznych dodatków?
  • jakie produkty kupować w sklepie? jakie na targu? a jakich w ogóle nie kupować i nauczyć się robić je samemu?
  • jak karmić dzieci, aby służyło to ich zdrowiu?
  • jak pomóc swoim maluchom zmagającym się z alergią i częstymi chorobami?

i przy tym najważniejsze:

  • jesteś gotowa na zmiany swojego stylu życia, poświęcenie czasu, rezygnację z większości sklepowych „smakołyków” (słodycze, chipsy, zupki chińskie, gotowe dania itp.)

to ta książka jest zdecydowanie dla Ciebie.

gotowanie-warzyw-straczkowych
mleczne-produkty-dla-dzieci

Co znajdziesz w środku?

  • przykłady zdrowszych zamienników dla sklepowych produktów
  • pomysłowe sposoby na przemycenie dzieciom wartościowych warzyw, zbóż i nasion
  • przepisy na domowe wyroby i przetwory
  • porady jak wybierać produkty dobrej jakości
  • krótki opis różnych grup żywności (mleko, nabiał, pieczywo, produkty zbożowe, warzywa i owoce, mięso i wędliny, ryby, słodycze, napoje, dodatki i przyprawy)
  • tabelę chemicznych dodatków jakie możesz w nich znaleźć,
  • kalendarz warzyw i owoców sezonowych

Co mi się szczególnie podobało?

  • polskie realia – autorka opisuje nasze zwyczaje żywieniowe i opiera się na produktach jakie zwykle kupujemy w sklepach
  • napisana przez mamę, która pisze z własnego doświadczenia
  • pokazanie, że zdrowe jedzenie nie zawsze jest droższe i nie musi mieć koniecznie eko-certyfikatu
  • przepisy na wyroby „domowej roboty”
  • autorka nie przekonuje czytelników do przejścia na określoną dietę, wegetarianizm, nie narzuca jedynej słusznej drogi – pisze o tym, co wpłynęło na poprawę stanu zdrowia jej rodziny – to co się sprawdziło u niej, być może sprawdzi się też u Ciebie
  • pani Julita przyznaje, że czasem pozwala sobie i dzieciom na odstępstwa od narzuconych zasad (wyjazdy, urodziny itp.)
  • rozdział na temat karmienia zwierząt – gotowe karmy też zawierają sporo chemicznych dodatków, nie pozostając bez wpływu na zdrowie czworonogów
  • rozdział o dodatkach chemicznych w lekach – pamiętaj, że witaminy, suplementy, syropy itp. również zawierają wiele niekoniecznie zdrowych substancji
  • styl pisania autorki – prosty język, ciekawe opisy, bez przynudzania i wdawania się w szczegóły (na końcu książki są podane źródła i jeśli coś Cię zaciekawi możesz łatwo poszukać dalszych informacji)
  • szata graficzna, przejrzystość, tabelki, krótkie rozdziały, dobrze się czyta

Podsumowanie

Temat chemicznych wspomagaczy żywności jest ostatnio na topie. Sporo się o tym pisze, mówi w programach śniadaniowych czy pokazuje w reportażach. Jednak, zerkając ukradkiem na to, co ludzie kupują w sklepach, widzę, że nie dla każdego jest to taką oczywistością.

Być może powiesz, że wszystko jest pod kontrolą i nie ma co panikować. Przecież gdzieś tam w Brukseli jest unijny inspektor, który czuwa nad dopuszczeniem każdego produktu do spożycia, przeprowadzane są określone badania i testy.

Pamiętaj jednak, że chemiczne dodatki nie znajdują się tylko w jednym spożywanym przez Ciebie produkcie – są praktycznie we wszystkim co jesz. Tu szczypta glutaminianu, tam benzoesanu, trochę barwnika – żaden naukowiec nie przewidzi co z czym zjesz i co z tego powstanie. Do tego dochodzi kwestia alergii, chorób, genetycznych skłonności – każdy z nas jest inny i to co jednemu w ogóle nie przeszkadza, innemu może poważnie zaszkodzić.

Warto zachować ograniczone zaufanie w tej sprawie – za rok czy dwa może się bowiem zdarzyć, że naukowcy przebadają związek pod innym kątem, inaczej przeprowadzą doświadczenie i okaże się, że jednak wcześniej się pomylili. Ludzka rzecz, prawda?

Podobnie jak autorka książki wyznaję zasadę, że w kwestii odżywiania lepiej wierzyć naturze a nie człowiekowi. I Ciebie również do tego zachęcam.

Konkurs!

Jeżeli chcesz wygrać jedną z 3 książek „Zamień chemię na jedzenie”, wystarczy, że w komentarzu pod tym wpisem udzielisz odpowiedzi na pytanie:

Co sprawia Ci największą trudność w przejściu na zdrowsze odżywianie?

Na odpowiedzi czekam do niedzieli (włącznie), 15 maja 2016. Spośród nadesłanych komentarzy wybiorę 3 najciekawsze a ich autorzy otrzymają po jednej z nagród.

Zapraszam do udziału i trzymam kciuki!

(aktualizacja 17.05.2016): rozstrzygnięcie konkursu

Wesprzyj autora

Postaw mi kawę

Jeśli doceniasz moje wysiłki i uważasz, że to, co robię, jest przydatne, możesz okazać swoje wsparcie, stawiając mi kawę.

Taki gest będzie dla mnie nie tylko miłym podziękowaniem, ale także silnym sygnałem, że warto kontynuować i rozwijać dalej tworzenie podobnych treści.

Dziękuję!

Ania Skulimowska

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Komentarze (82)

  1. Marta C.

    Mozna jeszcze dodac przepisy na przetwory z pigwowca (nalewki, dzemy, itp.). Ja od lat robie nalewki. U mnie na osiedlu rosnie krzew pigwowca japonskiego. Lada chwila mozna bedzie zbierac owoce, gdyz robia sie coraz bardziej zolte! Ostatnio robilam tez kompot ze sliwek mirabelek, ale one juz sie koncza, tzn. opadaja z drzew, a rosna dziko 🙂

    1. Pewnie, że tak – mam sporo pomysłów na wpisy, tylko muszę jakoś sprawniej działać, bo dużo czasu mi zabiera opracowanie wpisu. Ja z pigwowca robię coś w rodzaju soku i dodaję zimą do herbaty lub do wody- jest kwaskowate, smakuje podobnie jak herbata/ woda z cytryną.

  2. Marta C.

    „Zamień chemię na energię”! Dzieki za podpowiedz, przy najblizszej okazji poprosze ktoras z zaprzyjaznionych bibliotek o kupno tej ksiazki!  „Święta bez chemii”, „Młodziej, piękniej, zdrowiej” – sa w moim miescie w roznych filiach bibliotek, ale jeszcze nie wypozyczylam.

    Nie wiem jak jest u Was, ale u mnie w Gdansku biblioteki co miesiac wydaja ulotke z kalendarzem wydarzen przez nie organizowanych. Jest tam w czym wybierac dla dzieci i doroslych. A i ksiazki dot. wspolnego gotowania tez tam maja lub jakies gotowe przepisy na gry i zabawy dla calej rodziny!

    Podoba mi sie Twoj pomysl umieszczenia zdjec na blogu pochodzacych z ksiazki Julity Bator. Ja bym jeszcze dodala zdjecie spisu tresci lub jesli wydawnictwo ma na swojej stronie www spis tresci, to wtedy umiescic link. Widzialam opis ksiazki nawet z probka tekstu oraz spisem tresci na stronach www wydawnictw w Niemczech i to mi sie spodobalo. Czytelnik wstepnie juz wie czy mu sie dana publikacja spodoba. Nie wiem jak jest w polskich wydawnictwach, bo nie sledze ich stron internetowych.

    Juz pare przepisow z ksiazek ww. autorki wyprobowalam i jestem zadowolona. Sa tam ciekawe rady dla rodzicow, cytuje ze s. 123 ”Zamien chemie na jedzenie”:

    ”Z mojego doswiadczenia wynika, ze po odstawieniu butelki apetyt dzieci na kaszki zmniejsza sie i z wiekiem redukuje do zera. W pewnym momencie musialam na nowo zaczac wprowadzac kasze, co wymagalo niemalej ekwilibrystyki. Najnaturalniej kasze (gryczana niepalona, orkiszowa, jeczmienna) serwuje sie jako dodatek do zup. Zanim dziecko przyzwyczai sie do nowego smaku, mozna kasze miksowac w zupach kremach.”

    Dalej na stronach 142-145 Julita Bator pisze o przemycaniu warzyw:

    ”Warzywa to niekoniecznie to, co Tygrysy i najmlodsi lubia najbardziej, dlatego tez w cenie sa wszelkie metody sluzace ich przemycaniu. Jednym ze sposobow na przechytrzenie milusinskich jest pasztet albo zupa krem.”

    Autorka pisze o uzywaniu suchych warzyw straczkowych jako ekwiwalentu czesci porcji miesa, np. robiac kotlety mielone mozna jedna trzecia miesa zastapic np. fasola. Mozna tez do zupy pomidorowej dodac ugotowana ciecierzyce (nieduzo!) i zmiksowac na krem.

    Julita Bator napisala, ze ciecierzyce gotuje sie 60-90 minut, a w szybkowarze 25-30 minut. Mnie udalo sie ugotowac w ok. 30 minut bez szybkowaru, dodajac odrobine tluszczu do gotowania. Ogolnie dodatek malej ilosci tluszczu do wody, w ktorej maja gotowac sie warzywa skraca czas ich obrobki cieplnej!

    Ponadto chcialam dodac, iz ciekawe przepisy i rady dot. gotowania mozna znalezc w ksiazkach z czasow PRL, ale one sa do dostania na Allegro lub w antykwariatach. Biblioteki juz takich starych ksiazek kucharskich nie maja. Mozna tez isc jednak do biblioteki do czytelni czasopism, gdzie maja archiwalne numery. Takie stare wydania gazet maja glowne, najwieksze biblioteki publiczne w miastach, biblioteka PAN oraz uniwersytecka. Mam na mysli przegladanie na miejscu starych wydan czasopisma dla kobiet, np.”Przyjaciolka”. Maja tam nie tylko biezace numery, ale i calkiem stare wydania. Wada jest to, iz tych starych gazet nie mozna wypozyczyc do domu, tylko trzeba na miejscu w czytelni przegladac. Zeby skorzystac z jakiejkolwiek czytelni bibliotecznej nie trzeba miec karty bibliotecznej, kazdy z ulicy moze przyjsc. Jak juz tak poprzegladasz takie stare czasopisma, to mozesz zrobic zdjecia interesujacych dla ciebie tekstow. Biblioteki moga miec tez inne tytuly babskich czasopism z przeszlosci. Trzeba pytac bibliotekarki, a te chetnie doradza.

    Ja bardzo lubie korzystac z bibliotek, ksiazek prawie nie kupuje, gdyz nie mam ich juz gdzie trzymac. Ponadto lubie korzystac z http://www.bookcrossing.com i ubolewam nad tym, ze w Polsce w moim regionie nikt nie uwalnia na tej stronie ksiazek. Jest co prawda bookcrossing.pl, ale on nie jest chyba czescia tej globalnej strony. Ale cieszy mnie, ze przynajmniej male filie bibliotek w moim miescie moja specjalne polki na wymiane ksiazek, tzn. ludzie przynosza do nich zbedne ksiazki i jak chca, to moga sobie za darmo wziac cos do czytania. Te ksiazki nie sa czescia ksiegozbioru biblioteki, to jest bookcrossing, tylko bez ewidencji ksiazek na jakimkolwiek portalu dot. Bookcrossingu. Tam tez ludzie przynosza literature dzieciaca i mlodziezowa.

    Chetnie bym sie z kims w Polsce powymieniala ksiazkami tak jak robia to lubie w innych krajach poprzez Bookcrossing. Jednakze jest o nas strona lubimyczytac.pl. Nie mam tam profilu, ale mozna tam ludzie wymieniaja sie miedzy soba ksiazkami. Na lubimyczytac czytam recenzje ksiazkowe.

    Po przeczytaniu ponizszego artykulu zaczelam interesowac sie ekologia:

    https://kulinaria.trojmiasto.pl/Do-kawiarni-z-wlasnym-kubkiem-n121307.html

    Tam wspomniano o istnieniu Polskiego Stowarzyszenia Zero Waste, a na ich stronie www. bylo info o blogach ekologicznych i niektore z nich mi sie spodobaly. Tam tez sa recenzje ksiazkowe. Wiecej o zero waste moze napisze innym razem pod Twoim postem, np. o robieniu proszku do prania w domu 🙂

    Bardzo lubie czytac blogi, gdzie ktos robi cos domowego! To mnie inspiruje do wlasnych eksperymentow.

    Aniu, moze bys podla przepisy na przetwory z czarnego bzu? Wlasnie teraz sa na drzewach dojrzale owoce! Mozna je zbierac w miescie, gdyz rosna dziko lub sa u kogos na dzialce.

    1. Dzięki za tak treściwy komentarz 🙂

      Co do bibliotek to nie spotkałam się u nas z takim kalendarzem. Czasem są plakaty z informacją o jakimś wydarzeniu, najczęściej są to plastyczne zajęcia. Niestety do biblioteki mamy spory kawałek i nie bywam tam tak często, by śledzić na bieżąco wszystkie wydarzenia. A taka półka z książkami na wymianę też jest w naszej bibliotece. Super idea!

      Ja lubię jeszcze korzystać z czytnika ebooków – jest bardzo poręczny, mogę mieć na nim całą masę książek, można je także „pożyczać” np. z Legimi, nie marnuje się papieru i co ostatnio mi się przydaje – mój czytnik ma podświetlenie. Dobra sprawa do czytania przed snem.

      Książek kucharskich z PRL mam kilka u rodziców, muszę kiedyś je zgarnąć i dokładnie poprzeglądać. Zawsze jak u nich jestem to zapominam…

      Jeśli chodzi o zero waste to również interesuję się trochę tą tematyką. Staram się, przynajmniej tu gdzie mogę, produkować mniej śmieci – robię sama różne rzeczy, o których piszę na blogu, moje dzieci korzystają z pieluch wielorazowych (aktualnie już tylko najmłodszy), noszę swoje siatki na zakupy itp. To niby małe rzeczy, ale zawsze coś 🙂

      A z czarnego bzu niestety nigdy nic nie robiłam… Porozglądam się i może w tym roku coś podziałam. Chyba najłatwiej na sok je przerobić – jest super zimą na wzmocnienie odporności.

  3. Marta C.

    Na ksiazki Julity Bator, tzn. ”Zamien chemie na jedzienie” oraz ”Zamien chemie na jedzenie. Nowe przepisy” natknelam sie zupelnie przypadkowo. Czytalam jakies eko-blogi i tam byly recenzje ksiazkowe. Spisalam sobie liste lektur 🙂 Po czym sprawdzilam katalog sieci bibliotek w moim miescie. Byly ksiazki, ale nie bisko mojego domu 🙂 Biblioteki lubia propozycje nowych lektur od czytelnikow. Zapytalam panie bibliotekarki czy nie moglyby kupic dla biblioteki tych ksiazek. Udalo sie! Moja rada – nie chcesz kupiowac ksiazek, ale chcesz przeczytac, idz do biblioteki, a jesli nie ma tam twojej poszukiwanej ksiazki, zapytaj czy jej nie kupia dla biblioteki. Im wiecej czytelnikow i im wiecej wypozyczen, tym wiecej pieniedzy dla danej biblioteki oraz wiecej nowych ksiazek! Szczegolnie odwiedzajcie male filie bibliotek! Wypozyczanie z biblioteki to tez uklon w strone ekologii i oszczedzania!

    Po przeczytaniu ww. ksiazek jestem zafascynowana Pania Julita Bator! Bardzo wiele rad i latwych do zrealizowania przepisow, przystepny jezyk, ladna szata graficzna! Czekam na nastepna ksiazke!

    1. My też dużo korzystamy z bibliotek – głównie pożyczamy książki dla dzieci. Chodzimy razem, wybieramy itd. Jest dużo pozycji, także nowości. Dobrze wiedzieć, że czasem da się poprosić o dokupienie czegoś.

      A co do pani Julity to widziałam, że oprócz wymienionych przez Ciebie wydała jeszcze „Święta bez chemii”, „Młodziej, piękniej, zdrowiej” i najnowszą „Zamień chemię na energię”. Żadnej z nich jeszcze nie czytałam, ale zapowiadają się całkiem interesująco.

  4. Ewa

    Witam, mi rowniez owa ksiazka niedawno wpadla do mojej biblioteczki, kupilam ja wlasnie ze wzgledu na alergie i czeste infekcje moich dzieci. Wcielam w zycie duzo rad z tej ksiazki, wiele juz stosuje od kilku lat ale tabelka z opisem jaki wplyw na nasze zdrowie maja rozne dodatki uswiadomila mi dlaczego czasem moja corka z malego przeziebienia przeszla przez zapalenie oskrzeli i oczywiscie antybiotyk. Teraz wybieram swiadomie i wiem ze wyjdzie nam to na zdrowie!

    1. Hej Ewa!

      Też mam podobne zdanie odnośnie infekcji – lepiej im zapobiegać niż leczyć. Przez te kilka lat, kiedy zdrowiej jemy, udaje się nam wszystkim unikać poważnych chorób, leków a moje dzieci w ogóle nie wiedzą co to antybiotyk.

      Przeraża mnie też czasem, że ludzie jak już zachorują zupełnie nie patrzą na to co jedzą – w czasie osłabienia odpowiednia dieta to podstawa!

      Fajnie, że wcielasz w życie rady z książki i to z dobrym skutkiem 🙂

  5. Zwycięzcy konkursu wybrani! Nie było łatwo i żałuję, że nie mam więcej nagród do rozdania. Wasze zgłoszenia były naprawdę super i każdemu z Was napisałam odpowiedź – zajrzyjcie koniecznie 😀

    Wyróżnione komentarze należą do Sylwii, Anity oraz Marty. Serdecznie gratuluję! Skontaktuję się z Wami mailowo.

    Jednocześnie zachęcam do przesyłania dalszych komentarzy – zarówno tych dotyczących samej książki jak i tego „co sprawia Wam trudność w przejściu na zdrowsze odżywianie”.

  6. Dziękuję za wszystkie odpowiedzi! Przeczytam je dokładnie, wybiorę te najciekawsze i w kolejnym komentarzu opublikuję listę zwycięzców.

  7. joanna

    Największą trudność w przejściu na zdrowe odżywianie stanowiła dla mnie choroba i nabyte nawyki typu omijanie posiłków, napady obżarstwa, unikanie ważnych składnikow odżywczych. Z czasem zauwazyłam jak źle to na mnie wpływa i postanowuiłam z tym walczyć. Oczywiście nie było to łatwe ale wiem, jakie korzyści niosą te zmainy. Chcę jak najdłuzej cieszyć się zdrowiem wiec moje życie uległo diametralnej lecz bardzo cięzkiej do przywyknięcia zmianie. Wierzę,ze będzie juz tylko lepiej i coraz łatwiej…Moim celem jest to by nowe-zdrowe rytuały stały się częscia zycia.

    1. Życzę Ci więc dużo zdrowia i wytrwałości w Twoich postanowieniach!

      Korzystasz z pomocy lekarza lub dietetyka, czy sama wprowadzasz zmiany? W Twoim przypadku może warto byłoby się z kimś skonsultować (aby sobie bardziej nie zaszkodzić)?

      1. joanna

        Moja droga trwa już 15 lat i obecnie już sama ze wsparciem najbliższych sobie radzę…Jestem szczesliwa i coraz silniejsza:)

        1. I tak trzymaj 🙂 Dobrze wiedzieć, że są ludzie tacy jak Ty, którzy widzą korzyści płynące ze zmiany odżywiania i są żywym dowodem na to, że ma ono sens!

  8. Marta

    Największą trudność w przejściu na zdrowe odżywianie sprawia mi niewiedza. Żyjemy w czasach internetu, mediów gdzie każdy, dosłownie każdy może napisać pseudo naukowy artykuł lub poradnik o zdrowym odżywianiu. Czasem informacje zawarte w tych pozycjach wykluczają się wzajemnie. Człowiek głupieje od nadmiaru informacji i musi polegać na swojej intuicji, która niestety czasem zawodzi. W czasie planowania ciąży, w jej trakcie oraz teraz – gdy maleństwo jest już na świecie staram się wyjątkowo dobrze dbać o odżywianie. Jednak mam często wrażenie, że błądzę… Idę po omacku. Bez mapy i wskazówek. Świadomość, że właśnie teraz programuję sposób odżywiania i smak mojego dziecka w czasie rozszerzania diety sprawia, że całe to zdrowe żywienie wydaje się być jeszcze trudniejsze. Ale traktuję to jako wyzwanie. I nie poddaję się – ufam swojej intuicji.

    1. Jesteś w podobnej sytuacji jak ja kilka lat temu – co ta ciąża robi z ludzi? 😉 Dobrze, że interesujesz się dietą swoją i dziecka już teraz, bo o wiele łatwiej nauczyć maluszka jeść zdrowo, niż później zmieniać nawyki starszakowi.

      Co do rozszerzania diety – polecam poczytać o metodzie BLW (Bobas Lubi Wybór). Będę też o niej na pewno pisała na blogu, bo u mnie się bardzo sprawdziła – moja młodsza córeczka (1,5 roku) zjada sama zupy, obiady i co najważniejsze jest otwarta na nowe smaki. Brokuły, kalafior, buraczki, sałatki, kasze – je po prostu to co my.

      Jakbyś miała jakieś pytania na ten temat, pisz śmiało.

      1. Marta

        Ciąża i maluch przewraca życie do góry nogami 😉 my na razie jesteśmy na etapie próbowania warzyw. Marchewka jest faworytem 😉 ale to nie takie proste – inna konsystencja, smak a przede wszystkim łyżeczka. Jeśli chodzi o BLW to chętnie poczytam coś więcej bo przyznam, że jak na razie gdy słyszę BLW to w głowie mam wizje brokułów na podłodze, marchewki rozgniecionej w łapkach i kalafiora na pół ruszonego z miseczki… A całe to rozszerzanie diety u córki ma swoje plusy – dociera do nas jak cudownie mogą smakować warzywa bez chemii (przede wszystkim bez soli).

        1. Brudne ubranka, wysmarowane dziecko i podłoga do zmycia po każdym jedzeniu – to chyba jedyne minusy BLW. Trzeba się na to przygotować. Później sprzątania jest już mniej. Na początku maluch ma poznać nowe smaki, konsystencje a nie się najeść. To taka bardziej zabawa.

          Pomysł na wpis zanotowany a póki co możesz zajrzeć na stronę Ala’Antkowe BLW. Są tam przepisy i trochę porad jak rozszerzać dietę tą metodą. Dużo się z niej dowiedziałam jak sama rok temu szukałam informacji.

  9. Kinga

    W przejściu na zdrową żywność największe problemy sprawia mi moja mała wiedza o tym co zdrowe, co należy jeść oraz same menu. Do tego moja słaba silna wola i rodzina, która mi w tym słabo pomaga. Interesuje się zdrową żywnoscia, jednak nadal brak mi wiedzy na ten temat. Najtrudniej jest też mi zacząć, a ta książka, by mi w tym bardzo pomogła.

    1. Tak, wiedza o zdrowym odżywianiu jest bardzo cenna. Moim zdaniem powinni tego uczyć w szkołach, tak jak innych praktycznych i przydatnych w codziennym życiu rzeczy.

      Zachęcam do zaglądania na moją stronę – może moje przepisy i porady chociaż trochą Ci pomogą.

      1. Z pewnością będę na nią zaglądać 🙂

  10. Aga

    Zgubienie zbędnych kilogramów, a tym samym zmiana sposobu odżywiania może być trudniejsze niż rzucenie palenia. Bez papierosa można żyć, ale bez jedzenia nie. Palenie rzuciłam z sukcesem 3 lata temu, następnie schudłam 15 kg. Niestety utrzymanie wagi i rezygnacja z niezdrowego jedzenia sprawia mi trudność. Przede wszystkim konieczność gotowania dwóch obiadów – dla siebie oraz dla męża i syna, bo nie zawsze chcą jeść to co ja.

    1. To naprawdę piękny wynik – zarówno jeśli chodzi o papierosy jak i zrzucone kilogramy. Zrozumienie ze strony rodziny na pewno bardzo by Ci pomogło w utrzymaniu tego stanu. Dąż do tego, żebyście jedli to samo. Tak naprawdę każdy obiad można przygotować w zdrowszy sposób, przemycić wartościowe składniki.

      Jakie dania najczęściej podajesz? Może będę mogła podpowiedzieć jak możesz je „ulepszyć”?

      1. Aga

        Moi chłopcy najchętniej jedzą kotlety: schabowe, z fileta, do tego ziemniaczki czyli smażone. Makaron z sosem też musi być z mięsem. Ostatnio coraz bardziej brakuje mi czasu na gotowanie, więc często sięgam po gotowe pierogi itp. Jak robię makaron, to szczerze nie chce mi się gotować białego i ciemnego dla siebie oddzielnie, a na mój ciemny krzywo patrzą.

        1. A może pieczone kotlety im posmakują? Tylko zamiast panierki z płatków ja bym wybrała tę z otrębów, amarantusa czy płatków jaglanych plus trochę sezamu, słonecznika i papryki mielonej – możesz na początek dodać ich trochę i zobaczyć jak wyjdzie. No i schab bym jednak starała się zamieniać na filety.

          Warto też zmienić proporcje na talerzu (na początku na swoim)- tak, aby przeważała sałatka czy inne warzywa a mięso i ziemniaki (czy kasza) stanowiły dodatek.

          Do sosów łatwo jest dodać różnych zdrowszych składników np. drobno pokrojonych warzyw, soczewicy czy innych strączków i jak nie chcesz, żeby były widoczne to dokładnie je zmiksuj.

          Od czasu do czasu, jako całkiem szybkie do przygotowania danie, mogłabyś też zaserwować np. kotlety sojowe. Wyglądem i smakiem całkiem podobne do schabowego. Ogólnie strączki to świetna alternatywa dla mięsa – też dostarczają dużo białka, są sycące a przy tym zdrowe.

          Powoli wprowadzaj im coś nowego, eksperymentuj. No i tłumacz dlaczego tak robisz, szczególnie synkowi – bo skąd ma wiedzieć po co te zmiany?

          1. Aga

            dzięki za ten przepis z pieczonych kotletów, ciekawy, na pewno wypróbuję 🙂 a soczewicę do sosu dodawałam już, syn odgarniał, następnym razem spróbuję zmiksować.

          2. No właśnie – miksowane tak nie kłuje w ząbki 😉

          3. Marta C.

            Ja uwielbiam kotlety z warzyw straczkowych, ale nie robie ich wg konkretnego przepisu. Po prostu na noc namaczam porcje np. soi/fasoli/ciecierzycy/soczewicy/grochu. Potem gotuje z odrobina tluszczu, nie sole. Po ostudzeniu ugotowanych ziaren dodaje do nich pokrojony na male kawalki surowego pora, troche cebuli lub czosnku. Oczywiscie mozna tego pora, cebule lub czosnek wczesniej udusic na masle/oleju/oliwie. Mozna tez wziac warzywa ugotowane z rosolu. W ogole to mozna do tych kotletow dac jakiekolwiek warzywa, co nam smakuje i co mamy w domu. Wyobraznia jest tylko ograniczeniem…

            Potem dodaje kawalek bulki/chleba (wszystko jedno jakiego) wczesniej rozmoczonego w wodzie (jak do mielonego). Wszystko miksuje na papke blenderem. Dodaje ulubione przyprawy do smaku, jajko, formuje kotlety. Czasami jak masa jest za rzadka to dodaje kasze manna i/lub bulke tarta.

            Smaze lub pieke w piekarniku te kotlety. Smnakuja nawet na zimno, np. z ketchupem lub domowej roboty sosem tzatziki, tzn. ja scieram na tarce ogorka, dodaje czosnek, sol i pieprz, jogurt/smietane, a czasami odrobine gotowej przyprawy do tego sosu.

          4. No pewnie, kotlety ze strączków są pycha. Też je uwielbiam 🙂 Najlepsze w nich jest to że, łatwo je dopasować pod swoje upodobania smakowe – zmienić warzywa czy przyprawy i już. Szczególnie się to przydaje przy tych bardziej wybrednych dzieciach 😉

  11. Agata

    Najgorszy demon – prokrastynacja

    1. Bij demona – ja polecam metodę kaizen 🙂

      1. Agata

        Kaizen? Zacznę od jutra 😀

        1. Ale tak w środku miesiąca? 😉

          1. Agata

            No ok, od poniedziałku 😀

  12. Ula

    Największym problemem w dbaniu o zdrowe odżywianie (moje i mojej rodziny) jest dla mnie czas. A raczej jego brak. To pośpiech jest tym złym doradcą, który podpowiada: „kup gotowe”, „przegryź batonika”, „z torebki będzie szybciej”. Staram się jak najbardziej korzystać z naturalnych produktów, latem robię przetwory z własnych owoców i warzyw, jednak to wszystko wymaga sporo czasu. Dlatego na co dzień niestety nadal często korzystam z „gotowców”.

    1. Na takie sytuacje, o jakich piszesz, warto mieć przygotowaną listę ulubionych dań i przekąsek na szybko np. orzechy, suszone owoce, naleśniki, zupa krem, makaron/kasza z warzywami czy sosem pomidorowym. Zerknij na nią w kryzysowej chwili i może okaże się, że przygotowanie takiej potrawy potrwa krócej niż pójście do sklepu po gotowca.

      A jeśli totalnie nie masz pomysłu i chęci na gotowanie to w sklepach można znaleźć dania w torebkach z dobrym składem (np. firmy SYS). Próbowałaś ich może?

  13. Angelika Kasprzyk

    Przez długi czas jadłam na śniadanie parówki z bułeczkami, na drugie śniadanie jadłam ciastko, piłam kawę, a obiad i kolację zamawiałam w przydrożnym bistro na wynos – i nigdy nic mi nie dolegało.

    A teraz zaczęłam się zdrowo odżywiać, jeść warzywa w dużej ilości, owoce, zaczęłam robić sałatki które zjadam na drugie śniadanie. I tu zaczęły się schody – zaczęły się wzdęcia, gazy. Znajomi którzy też zmienili nawyki skarżą się na te same dolegliwości, tłumacząc sobie że tak już chyba musi być. Takie ot mam trudności w przejściu na zdrowszą dietę.

    1. Ja nie miałam takich problemów, ale wiem, że się zdarzają – jesz teraz więcej błonnika i Twój układ pokarmowy musi się do tego przyzwyczaić. Spróbuj wspomóc swoją florę bakteryjną – to właśnie bakterie pomagają nam w trawieniu i przyswajaniu witamin i minerałów. Jedz codziennie produkty zawierające bakterie mlekowe np. fermentowany nabiał (kefir, zsiadłe mleko, jogurt naturalny), kiszonki itp. Są też oczywiście preparaty z apteki – takie jak się bierze osłonowo przy antybiotyku.

      Warto przeszukać pod tym kątem internet np. na Akademii Witalności znajdziesz ciekawy artykuł na ten temat.

      Daj znać czy pomogło!

      1. Angelika Kasprzyk

        Bardzo dziękuję za pomoc na pewno skorzystam i dam znać 😉 pozdrawiam!

  14. Milena

    Poniewaz aktualnie mieszkam katem u rodzicow z dwojka malych dzieci i jestem niemalze skazana na kuchnie mojej mamy zawierajacej glownie nabial i wieprzowine. Probuje cos sama w miedzyczasie sobie i dzieciom, ale wlasnie… w miedzyczasie. Miedzy pieluchami jednego a drugiego i praca i wiecznym niedospaniem. Nie mam czasu na szukanie „fajnych, prostych i niedrogich” przepisow w internecie. Mysle, ze ta ksiazka ulatwilaby mi zycie. Pozdrawiam serdecznie.

    1. Rozumiem, faktycznie ciężka sprawa. Może warto spróbować umówić się z mamą na jeden dzień w tygodniu np. sobotę – mama zajmie się dziećmi a Ty w tym czasie ugotujesz dla wszystkich obiad w lżejszej wersji. Może posmakują jej takie dania? A nawet jeśli nie, to w ten sposób pokażesz jej, co sama lubisz jeść i że to dla Ciebie ważne.

      Warto też rozmawiać, opowiadaj mamie o tym co wyczytasz. Domyślam się, że nie spędza swoich dni na siedzeniu przed komputerem i śledzeniu dietetycznych nowinek.

      Powodzenia!

  15. iwona

    Marzę by moja rodzina jadła zdrowo i bez chemii, niestety to nie takie proste. Dlaczego? Bo chyba nie potrafie gotowac zdrowo a zarazem smacznie. Ugotowane miesko lub warzywa na parze nie smakuja mojemu mezowi, dlatego by nie gotowac dwoch obiadow wybieram te „mniej zdrowe” ale lepiej smakujace mojej rodzinie. Oboje z mężem mamy nadwage, zdrowe posiłki byłyby dla nas najlepsze, juz nie wspomne o naszym trzy letnim synku. Moze kiedys naucze sie zdrowo doprawiac i laczyc produkty by byly zdrowe a zarazem mialy wyrazisty smak.

    1. Przepisów na zdrowe dania jest naprawdę dużo – warto poszukać inspiracji na blogach wegetariańskich, nawet jeśli jecie mięso. Zwykle takie dania są naprawdę dobrze doprawione i można odkryć nowe smaki.

      Może umówcie się na początek na zdrowy obiad raz w tygodniu? Robiąc zakupy pamiętaj o czytaniu składu produktów, ogranicz przekąski czy słodycze. Zacznij po prostu od czegoś małego, a potem powinno pójść już łatwiej.

      Jeżeli mąż jest oporny, spróbuj zmienić najpierw swoja dietę. Być może zrzucone przez Ciebie kilogramy dadzą i jemu do myślenia? Warto o to zadbać, tak jak pisałaś – dla Waszego synka, aby nie miał w przyszłości podobnych problemów.

  16. Jola

    Bardzo bym chciała zacząć się zdrowo odżywiać mam zapał jestem uparta Ale po 1 Przeszkadza mi czas bo czasami mam tyle na głowie (praca,dom,dzieci) że nie wiem jak się dobrze czasami zorganizować , po 2 przeszkadza mi mąż i jego nawyki oraz dogadywanie na temat tego jak zrobię cos zdrowego…. Ale jak to się mówi dla chcącego noc trudnego więc zawsze można przyrządzić coś dla siebie skoro ktoś Nie chce jeść zdrowo 🙂 dużo by mi ta książka ulatwila bo w internecie jest wszystkiego za dużo i człowiek jest zdezorientowany co robi tak naprawdę zle,i pewnie łatwiej byłoby mi jechać z taką lista do sklepu coś kupić i cos przyrządzić 🙂 pozdrawiam

    1. Męża nie tak łatwo przekonać – mój musiał sam dojrzeć do zmian. Wcześniej też marudził, niestety. Podsuwaj mu różne artykuły, opowiadaj o czym nowym się dowiedziałaś. Może złapie haczyk 😉

  17. Ewa Szczors

    Dla mnie największym problemem jest dopasowanie jedzenia do całej rodziny. Nie mam pojęcia jak namówić czwórkę małych dzieci do innych rzeczy niż płatki z mlekiem. Boję się że jeśli nic nie zmienię wychowam 4 kaleki a nie pełnych energii, szczęśliwych ludzi … A ja i mąż nie będziemy mieli siły bawić się z wnukami … Człowiek wie że robi źle, i jest jak było bo nie wie jak to zmienić … :/

    1. Ja mam dwoje dzieci i też czasami muszę się nieźle nagimnastykować przy obiedzie – bywa tak, że każdy z nas je coś innego. Córka nie lubi sosów, więc je „suchą” kaszę posypaną różnymi ziołami, mamy inne warzywa czy surówki. Dobrym rozwiązaniem jest podsunięcie kilku opcji do wyboru.

      My jemy na śniadanie owsiankę z różnymi, sezonowymi dodatkami. Ale wiem, że niektórym dzieciom niekoniecznie ona pasuje.

      Próbowałaś może zamienić płatki śniadaniowe na domowe musli?

      1. Ewa

        Aniu, od pewnego czasu w domu goszczą płatki owsiane, kasza manna, płatki opiekane jęczmienne i orkiszowe (głównie na surowo lub z jogurtem bo innego pomysłu nie mam), mieszanka płatków (orkiszowych, zytnich, owsianych, jęczmiennych i pszennych) jednak żadne inne danie niż ugotowane na mleku nie przychodzi mi do głowy, a twarde skubane są … 🙂

        na swoją kolej czekaja płatki jaglane, gryczane i ryżowe … ale jeszcze nie mam na nie pomysłu. na razie głównie na mleku i to bez laktozy bo ja i córa mamy nietolerancję tego cukru :/

        1. Z płatków, najlepiej różnych, można zrobić domowe musli czy granolę – wymieszać je z owocami suszonymi i orzechami, oblać jakimś słodzidłem np. syropem klonowym lub daktylowym i podpiec w piekarniku. Nie trzeba ich już wtedy gotować, są chrupiące, ale nie twarde.

          Owsiankę, o której pisałam wyżej robimy na wodzie – o wiele bardziej mi taka smakuje niż na mleku. Smaku dodają owoce i orzechy, można dołożyć łyżeczkę miodu. Dla odmiany płatki owsiane można zastępować innymi. Niedługo dodam swój przepis. Warto spróbować, szczególnie jak nie możecie jeść krowiego mleka.

          Inna opcja to mleka roślinne np. ryżowe, migdałowe, owsiane. Same mi niezbyt smakują, ale z płatkami, czy jako dodatek do naleśników są ok. Można je zrobić samemu, albo kupić w sklepie tylko trzeba patrzeć na składy. Próbowałaś ich już może?

  18. Syla

    Co mi najbardziej przeszkadza….

    1. ja sama – naprawdę próbuję, ale ciasteczka z banana i żurawiny do mnie nie przemawiają. Za to bardzo przemawia do mnie Milka z Oreo…. Tym bardziej że synek zaczął broić i jestem bardziej nerwowa niż zwykle

    2. mąż – jak już coś zrobię zdrowego to musi mieć mnóstwo soli itp i już przestaje być zdrowe…ale inaczej nie zje

    3. miejsce – mieszkam w małym mieście gdzie nie dostanę szparagów, szpinak jak się uda to tylko mrożony, ksylitol kupuję w internecie, ale świeżych warzyw i owoców… (nie pamiętam kiedy widziałam w sklepie bakłażany – lub czy je w ogóle widziałam)

    4. czas – z własnego lenistwa nie chce mi się długo stać przy garach, w tym czasie przecież mogę gdzieś wyjść z dziećmi, tym bardziej gdy jest ładna pogoda…

    1. Spojrzałam szybko na skład tej Milki – na 100g zawiera aż 47,5 g cukru! Czyli niemal połowa tabliczki. Mnie taka wiedza skutecznie zniechęca.

      W małych miastach internet to wybawienie jeśli chodzi o różne zdrowe produkty. Zamawiaj w większych sklepach, gdzie jest duży wybór i rób zapasy. A co do warzyw – próbowałaś może zamawiać w vegepack?

      Poza tym małe miasto ma też swoje uroki. Jestem pewna, ze jeśli dobrze się rozejrzysz znajdziesz osoby, które sprzedają własne warzywa czy jajka od kur biegających po podwórku.

  19. Anita

    Mój komentarz się nie pojawił więc jeszcze raz napiszę ?.

    U mnie największym problemem z przejściem na zdrowe odżywianie jest mój „słomiany zapał”. Postanawiam sobie, ze będę jadła regularnie, zdrowo, sama będę robiła wędliny, pasty kanapkowe, że koniec z fast foodami i słodyczami, a po tygodniu już się zniechęcam i wracam do starych nawyków, bo przecież i tak już się skusiłam na batona, potem na szybko kupiłam frytki, to na kolację gotuję parówki i z mojego zdrowego odżywiania nici…A wiem, że pozytywne zmiany sprawią, że będę miała dużo więcej energii i zaowocują poprawą samopoczucia. Chciałabym też namówić do zmian moich bliskich, ale ich kręcenie nosem też mnie zniechęca – bo kasza nie smakuje, bo za dużo warzyw, bo czemu nie mięso, bo po co soczewica i tak w kółko. Może lektura książki wskaże mi właściwą drogę i nauczy mnie zdrowego podejścia do odżywiania na stałe?

    1. Przed powrotem do starych nawyków dobrze broni wyrobienie sobie nowego – czytania etykiet. Wiem, że trochę się z tym powtarzam, ale serio mi to bardzo pomaga. Mam chęć coś zjeść na szybko, patrzę w sklepie na batony – skład kiepski, batony musli – podobny żal tylko z płatkami owsianymi. Przeczytanie, że produkt ma kiepski skład zwykle hamuje mój początkowy zapał. Wybieram orzechy lub mieszankę studencką.

      A co do pozostałych domowników – to pozostaje jedynie tłumaczenie czemu tak a nie inaczej i cierpliwość. Dużo cierpliwości…

  20. Ewelina

    Największą trudnością w przejściu na zdrowe odżywianie jest robienie zakupów. Czytanie etykiet weszło mi w nawyk już dawno temu, ale co z tego, skoro z reguły polega to na wybraniu „mniejszego zła”? Nawet półki z warzywami i owocami budzą grozę, a to dlatego, że warzywa nie mają etykiet. Nie ma na nich listy stosowanych nawozów, pestycydów, albo faktu, że sad z jabłkami jest przy ruchliwej ulicy w 200 tys. mieście (tak było do niedawna w Olsztynie, co prawda sady rok temu zostały wycięte, ale na „Google street view” jeszcze są – wystarczy postawić „ludzika” na ul. Tuwima przy Galerii Warmińskiej).

    Obecnie jestem na etapie rozwijania się w kierunku ziołolecznictwa i innych darów przyrody. Na chwilę obecną dużo łatwiej jest oczyścić organizm, aniżeli kupić coś w 100% zdrowego na obiad, aby takiej potrzeby nie było. Chociaż wiem, że to nie zastąpi zdrowego żywienia. Staram się kupować rozsądnie – mój organizm już alarmuje, że chce jeść zdrowiej, że ma dość „tej szczypty glutaminianiu, benzoesanu i odrobiny barwnika”. Było by miło i dużo prościej, gdyby trafiła w moje ręce do mojej kuchni książka, która tak Panią zainspirowała do zdrowego odżywiania.

    1. Super, że czytasz etykiety. Pierwszy krok za Tobą 🙂

      Zgadzam się co do warzyw – czy kupujesz je w markecie czy na targu nie masz pewności jakich rolnik używał nawozów i środków ochrony. I w tym przypadku nawet mądre książki nie pomogą… Najlepiej hodować je samemu, ale nie każdy ma taką możliwość i czas.

      Co do ziołolecznictwa – polecam ciekawą stronę Klaudyny Znasz może?

  21. Dag

    Co mi przeszkadza? emocjonalne przywiazanie sie do okreslonych typow jedzenia. Specyficzne potrawy, „domowe jedzenie” przypomina mi dziecinstwo, czas w gronie rodzinnym i niezyjacych bliskich krewnych. Te potrawy serwowane z pokolenia na pokolenie, ktore gdy mam odstawic to tak jakby zniszczyc czesc siebie, kim jestem i skad pochodze. Wiem, ze sa niezdrowe, ale.. czuje sie jakas bliskosc z tymi, ktorych juz nie ma, z soba, z Polska w ktorej juz nie mieszkam. A zdrowe jedzenie to nowa tozsamosc do ktorej trudno przywyknac. Moje wyzwanie to wybor swojego swiadomego „ja” bez poczucia zamkniecia jakiegos etapu w swoim zyciu, odkrywania bogactwa smakow na nowo.. – po raz pierwszy.. – dojrzalego wyboru aby cieszyc sie zyciem.. swiadomie bez poczucia winy czy podkradania niezdrowych produktow na boku… dla siebie, bo tak wybralam.

    1. Jedzenie to ważny element naszej kultury. Może zamiast całkowicie wyrzekać się lubianych niegdyś potraw, uczyń z nich dania na wyjątkowe sytuacje – święta czy inne uroczystości lub po prostu „na niedzielę”. W ten sposób podtrzymasz rodzinne tradycje jednocześnie pozostając na co dzień wierna swoim nowym przekonaniom.

      Jakie tradycyjne potrawy najbardziej lubisz? Może da się przygotować ich zdrowszą wersję?

  22. Asia

    Mi największą trudność sprawia presja otoczenia, osób najbliższych, którzy patrzą na mnie ze zdziwieniem i kompletnie nie potrafią zrozumieć i zaakceptować mojego stylu żywienia. Jakbym robiła coś dziwnego i głupiego. Męczące jest ciągłe tłumaczenie dlaczego czegoś nie chce się zjeść, a przecież wszyscy jedzą…

    1. O tak, sama też biorę sobie do serca zdanie innych osób, nie tylko w kwestii jedzenia. Czasami jednak warto, chociażby dla potrzymania dobrych relacji i świętego spokoju, nagiąć trochę własne zasady – w czasie świąt czy rodzinnych spotkań.

  23. Sylwia

    Czytam etykietę, a tam różne dodatki, obco brzmiące nazwy, różne E. Które są ok (bo niektóre są natururalne), a które szkodliwe? Jak wybrać zdrowy jogurt czy prawdziwy ser żółty? Takiej wiedzy mi brakuje. Muszę sobie zrobić małą ściągawkę na zakupy 😉

    Przydałyby mi się też przepisy, jakieś sposoby by przekonać dzieci do jedzenia zdrowych rzeczy, przede wszystkim warzyw, bo obie latorośle są wybitnie słodko-mięsożerne 😉 To chyba największa trudność.

    No i przydałaby się oczywiście taka rzetelna podstawowa wiedza, co tak NAPRAWDĘ szkodzi (jak w końcu jest z tym krowim mlekiem?), a co jest zdrowe. Informacje na które natrafiam w necie i artykułach często są jakby z innej planety, tak się różnią.

    1. Jeśli chodzi o dzieci może warto spróbować pobawić się w przemytnika? Niezbędny tu będzie dobry blender – te warzywa, które w swej naturalnej postaci nie chcą przejść przez gardło najlepiej zmiksować i sprytnie ukryć. W tym celu dobrze sprawdzają się zupy, sosy, kotlety (z samych warzyw lub część mięsa zastąpiona warzywami), koktajle, domowe lody… Właściwie wszędzie da się coś zdrowego dodać.

      Przepisy na jakie dania najbardziej by Ci się przydały?

    2. Sylwia, w swoim komentarzu wspomniałaś m.in., że brakuje Ci wiedzy „jak wybrać zdrowy jogurt”. Ania ostatnio opublikowała świetny artykuł na ten temat – Kupujemy jogurt – 7 rzeczy, o których warto pamiętać – polecam!

  24. Adriana

    Mnie osobiście trudno jest wybrać jeden powód. Jest ich na pewno kilka:

    • niespełna 3-latek i roczna córka które pochłaniają masę czasu, w tym syn ostatnio bardzo wybredny;
    • co za tym idzie przymus gotowania szybko,
    • brak pomysłów na gotowanie zdrowiej
    • mąż który może jeść tylko gulasz i schabowy
    • masa sprzecznych informacji w Internecie.

    I jeśli miałabym wybrać najważniejszy powód trudności to chyba ten ostatni. Ponieważ już nie raz szukałam informacji na temat zdrowego odżywiania ale ogrom różnych wiadomości nierzadko sprzecznych szybko mnie zniechęcił. Z książką było by pewnie łatwiej. A ciało po dwóch ciążach domaga się zmiany, troska i zdrowie mojej rodziny i mnie jest najważniejsze, a książka byłaby nie małym wsparciem 🙂

    1. Zgadzam się, na temat zdrowego odżywiania jest tak bardzo dużo różnych informacji, że każdy znajdzie argumenty za jak i przeciw konkretnej kwestii (mięso, nabiał, gluten, GMO itd.).

      Jaki temat najbardziej by Cię interesował, może będę w stanie pomóc?

  25. Fiolinka

    Największą trudność sprawia mi brak pomysłów, czasami i czasu. Od dwóch lat staram się w miarę zdrowo odżywiać, w związku z dieta. Teraz koncze 1 trymestr i strasznie nie chce mi się gotować. Troszkę już przytyłam. Po raz drugi rzuciłam fajki, chciałabym żeby tak zostało. Chciałabym otrzymać taka książkę, bo mam 3.letnia córkę i drugie w drodze. A mój mąż nie uznaje do konca innego obiadu niż kotlet najlepiej :/. W sieci nie mam czasu szukać. Książka zawsze pod ręką. Odchudzając się.ze 100 kg na 60, rok po urodzeniu Małej jadłam sery białe, warzywa,gotowanego fileta z kurczaka o tak mniej więcej. Teraz mam ochotę na coś innego i w ogóle. Help me 😀

    1. Łatwiej będzie Ci wprowadzać zmiany, kiedy będziesz miała męża po swojej stronie.

      Przygotuj coś co lubi jeść, ale w zdrowszej wersji – smażonego kotleta zastąp pieczonym lub w ogóle podmień mięso – może się nie zorientuje? 😉 np. takie spaghetti z pulpetami z tofu daje radę (sprawdziłam na swoim).

  26. Alicja

    Myśl o tym, że nie będzie smakować nikomu, poza mną..

    1. Nie przejmuj się tak innymi, jak będą głodni to na pewno zjedzą 😀

      A na poważnie – słuchaj ich opinii i na tej podstawie dobieraj lub modyfikuj swoje przepisy. Zdarzyła Ci się już kiedyś taka sytuacja czy może martwisz się na zapas?

  27. Grazia

    Mi najciezej jest przekonać pozostałych domowników, że ich dotychczasowe nawyki żywieniowe nie sa najzdrowsze. Do tego niewiedza w kwestii modyfikowania znanych nam tradycyjnych potraw na zdrowsze wersje. Jednak mam małe dziecko i może również przy pomocy tej książki uda mi sie wprowadzić trochę zdrowia na nasze domowe talerze 😉

    1. Pisząc „pozostałych domowników” masz na myśli rodziców i rodzeństwo czy męża i dzieci?

  28. Aanulka82

    Dla mnie najwiekszą trudnością w starciu ze zdrowszym odżywianiem jest wybredne dziecko , ktore najlepiej jadło by w kolko to samo i najlepiej z czekoladą! To że wydawac by sie moglo ze cos jest zdrowe a w rzeczywistosci tak nie jest, cale zycie wpajano nam ze pewne produkty sa bardzo zdrowe i dobre dla organizmu i rozwoju dziecka a w obecnych czasach okazuje sie ze nam szkodza – wiec tak naprawde trudna jest juz niewiedza czy faktycznie cos jest dla nas dobre czy nie!

    1. Jeśli Twoja pociecha uwielbia czekoladę mleczną to spróbuj znaleźć podobny produkt, ale lepszej jakości (np. z mniejszą ilością składników lub po prostu ze zwiększoną ilością masy kakaowej). Następnie, po pewnym czasie zamień ją na deserową a jeszcze później na gorzką (tą też można stopniować pod względem % masy kakaowej). Jednocześnie możesz spróbować kontrolować ilość spożywanych słodyczy i powoli ją ograniczać. Będzie to dobry punkt wyjścia do wprowadzania kolejnych zmian.

      Taki proces może trochę potrwać, zwłaszcza jeśli jedzenie czekoladowych przysmaków stało się nawykiem. Warto więc uzbroić się w cierpliwość.

      Wspomniałaś, że Twoje dziecko mogłaby w kółko jeść to samo – czy mogłabyś napisać o jakie potrawy chodzi?

  29. Damian

    Brak impulsu, zapłonu. Brak osoby, która na początku powie co jeść, wytknie błędy żywieniowe i naprowadzi na odpowiednią drogę. Potem myślę, że już samo poleci.

    1. Taki impuls jest bardzo pomocny w zmianie nawyków – u jednych będzie to ciąża, u innych problemy ze zdrowiem lub presja otoczenia. Pierwszy raczej u Ciebie odpada ( 😀 ) a dwóch pozostałych Ci nie życzę.

      Są jednak inne sposoby na uruchomienie własnego „zapłonu”. U mojego męża taką rzeczą było wyrobienie u siebie nawyku czytania etykiet. Na początku nic się nie zmieniło, ale po pewnym czasie zaczął zastanawiać się dlaczego producenci upychają wszędzie cukier (pod tyloma różnymi nazwami) i z ciekawości zaczął szukać o tym informacji w sieci.

      W efekcie po paru miesiącach znacznie ograniczył ilość spożywanych przez siebie smakołyków, przestał słodzić kawę i kręcić nosem na zieleninę na talerzu.

      Może i w Twoim przypadku to podziała?

      1. Damian

        Impuls jest, ksiażka zamówiona. Dzieki twojemu blogowi. Tak trzymaj 🙂
        ps. czy warto zamawiać drugi tom książki?

        1. Super, cieszę się bardzo 🙂

          Nie mam jeszcze drugiej części książki, ale planuję ją zamówić. Być może napiszę o niej wtedy coś więcej.

          Wydaje się być całkiem przydatna – ciekawe pomysły, przepisy, ładne zdjęcia. W pierwszej trochę właśnie brakowało mi zdjęć – lubię wiedzieć co mniej więcej powinno mi wyjść.

          Daj znać po lekturze książki – jestem ciekawa Twojej opinii 🙂

  30. Magdalena

    Niestety nie smakują mi warzywa. W szczególności pomidor, zielony ogórek i caaaała zielenina typu roszponka, rukola, szpinak, brokuł. Ciężko odżywiać się zdrowo kiedy nie lubi się większości warzyw.

    1. Faktycznie, ciężka sprawa. Warzywa, które wymieniłaś są bardzo popularne w naszym kraju. Może warto spróbować tych mniej znanych np. szparagów, bakłażana czy karczocha?

      Możesz też próbować przyrządzić te warzywa w inny sposób np. zamiast gotować- upiec czy uparować. Kalafior czy burak smakują trochę inaczej po upieczeniu. Dobrym sposobem jest też piecie koktajli – garść szpinaku w owocowym koktajlu jest zupełnie nie do wyczucia. Testowane na dzieciach 😀

      Czy próbowałaś kupować warzywa z innych źródeł? Pomidor kupiony latem na targu smakuje zupełnie inaczej niż z marketu. Nie wspominając już o własnej hodowli.

      No i na koniec – nie zmuszaj się do jedzenia czegoś, co Ci nie smakuje tylko dlatego, że jest zdrowe i wszyscy wokół to jedzą. Skup się na zdrowych produktach, które lubisz (kasze, ryż, warzywa strączkowe?) – na pewno coś takiego znajdziesz. Być może za jakiś czas przekonasz się także do zieleniny czy brokuła – sama jeszcze kilka lat temu nie lubiłam buraków a teraz to jedno z moich ulubionych warzyw.

  31. Battle_Hamster

    „Co sprawia Ci największą trudność w przejściu na zdrowsze odżywianie?” – Brak czasu z racji pracy i studiów, rozreklamowane produkty w sklepach, które nie są z kategorii zdrowych, no i trochę brak pomysłów na przygotowanie czegoś zdrowego i smacznego.

    1. Zgadzam się, reklamy to zło. Kuszą z każdej strony. Zdrowe produkty zwykle nie potrzebują tak agresywnych kampanii. Pisałam o tym trochę we wpisie o etykietach – jeśli będziesz wiedziała z czego zrobiony jest dany produkt to będziesz dużo mniej podatna na wszelkie manipulacje.

      A co do czasu – rzeczywiście nie zawsze ma się go tyle, żeby zrobić dwudaniowy obiad. U mnie najlepiej sprawdza się gotowanie większych porcji, na 2-3 dni.

      Myślałaś może nad przygotowywaniem sobie popularnych obecnie lunchboxów i zabieraniem domowego jedzenia ze sobą do pracy czy na uczelnię? W prawdzie wymaga to trochę pracy, ale zapiekanki, frytki, drożdżówki, pączki czy inne szybkie przekąski nie będą już tak kusiły.

      1. Battle_Hamster

        Myślałam i czasem próbuję to zrobić, ale jednak gdy wychodzisz do pracy o 7:30 a wracasz z uczelni o 21:30 – nie chcę się już nic, tylko coś ugryżć żeby brzuch nie burczał i spać 😀

        A z racji tego, że mieszkam w akademiku – nie bardzo da się skorzystać nawet z piekarnika, bo akurat u nas on nie działa 😀

        1. Na szczęście w akademiku nie mieszka się całe życie 😉 Dobrze, że mimo przeszkód czasem Ci się udaje coś samej przygotować. Póki co pozostaje chyba tylko wybieranie „mniejszego zła” i zbieranie wiedzy na później.